Spod rosyjskich bomb na polską maturę. Nazar i Bogdan: „Marzymy o zostaniu pilotami”


W dniu 8 maja 2022 roku w elektronicznym wydaniu Gazety Wyborczej wyborcza.pl Wrocław, ukazał się artykuł następującej treści:

Zaledwie 41 nastolatków z Ukrainy, którzy znaleźli w Polsce schronienie przed wojną, przystąpiło do matury 2022. Niektórzy zaczynali naukę języka dopiero w naszym kraju, a po dwóch miesiącach na wypracowaniu interpretowali już wiersz.

Wśród nich są Nazar, Bogdan, Denis, Iwan i Zahar z II LO w Bolesławcu, w którym uczą się od marca. – W szkole są za sprawą naszej absolwentki. Pani Ewa wyjechała do Ukrainy i tam została nauczycielką języka polskiego. Uczyła w Równym, ale przez lata pozostawała z nami w kontakcie. Kiedy tylko wybuchła wojna, od razu wróciła się do rodzinnego miasta i za nią przyjechała młodzież – opowiada dyrektor II LO Mirosław Sakowski. 

Nastolatkowie rozpoczęli intensywną naukę języka polskiego. Bez tego na maturze ani rusz. Bo choć polecenia zostały przetłumaczone na język ukraiński, to wypracowania musieli napisać po polsku. Dwie doby koczowania na granicy

– Przyjeżdżając tu potrafiliśmy powiedzieć „dzień dobry” – mówi Nazar. On i Zahar mają po 17 lat, są bliźniakami. Bogdan to ich kolega, który w Ukrainie chodził z nimi do jednej klasy.

– Przyjechaliśmy tu sami. Po tym, jak zbombardowano obiekty przemysłowe w Winnicy, zdecydowaliśmy się wyjechać do naszej babci na wieś. I już do miasta nie wróciliśmy. Potem szybko zdecydowaliśmy, że wyjeżdżamy z kraju – tłumaczy Nazar.

Zastanawiali się, czy jechać do Kolonii w Niemczech, gdzie mają znajomych, czy do mamy, która od roku pracowała w Bolesławcu. – Zdecydowaliśmy, że jedziemy do mamy – wspomina Zahar. Bogdan pojechał razem z nimi.

Podróży nie wspominają dobrze. – Nasza koleżanka jechała autem z Lwowa do Przemyśla sześć dni. My wsiedliśmy w pociąg i nasza podróż trwała ponad dobę. I tak nie było lekko. Na pociąg we Lwowie czekaliśmy prawie dziesięć godzin, nikt nie miał pewności, czy przyjedzie. Gdy już przyjechał, do środka zmieściło się dwa tysiące ludzi. Siedziały tylko matki z dziećmi – opowiada Nazar. 

Z Przemyśla pojechali do Krakowa, z Krakowa do Wrocławia, a potem do Bolesławca. Po kilku dniach byli już w szkole. – Mama Nazara i Zahara zdecydowała się wziąć pod opiekę także Bogdana. Wszyscy mieszkają w jednym domu – tłumaczy dyrektor Sakowski.

17-letni Denis ma polskie korzenie, w Ukrainie uczył się języka. W Bolesławcu ma mamę i brata. – Na początku chcieliśmy wyjechać z ojcem, ale w międzyczasie wprowadzono zakaz opuszczenia kraju dla mężczyzn od 18 do 60 lat. Przed przejściem granicznym Korczowa-Krakowiec czekaliśmy dwie noce, stało tam z 20-30 tys. ludzi. W chłodzie, bez jedzenia. To było okropne – wspomina z żalem nastolatek. 

Iwanowi wraz z mamą i siostrą granicę udało się przekroczyć pociągiem. 

Dyrektor Sakowski: – Tylko dwóch z nich poznało nasz język jeszcze w Ukrainie – Denis i Iwan. A troje pozostałych uczy się tu z nami od marca na intensywnym kursie.

Dyrektor liceum przyznaje, że na początku miał trudności z utworzeniem tzw. oddziału przygotowawczego, w którym uczniowie mają tygodniowo przynajmniej sześć godzin języka polskiego. – Nie było na to pieniędzy, a w szkole mamy łącznie 35 uczniów z Ukrainy. Starosta interweniował u kuratora oświaty i pod koniec kwietnia udało się otworzyć taki oddział. Uczniowie mają osiem godzin języka polskiego tygodniowo, cztery godziny matematyki, trzy godziny języka angielskiego i tyle samo godzin wychowania fizycznego, bo sport zbliża. Pozostałe przedmioty są raz w tygodniu – wymienia Sakowski

Kiedy ukraińscy maturzyści dowiadują się, że również polscy uczniowie miewają problemy z odczytaniem Adama Mickiewicza, reagują uśmiechem. Na maturze z polskiego żaden z nich nie pisał o „Panu Tadeuszu”, trzech wybrało interpretację wiersza „Najkrótsza definicja życia” autorstwa Józefa Barana, a pozostali rozprawkę o relacjach międzyludzkich na podstawie „Nocy i dni” Marii Dąbrowskiej.

– Mówienie po polsku i rozumienie języka to zupełnie inna bajka. Pisanie było najtrudniejsze – tłumaczy Iwan. Dlatego matematyka i język angielski były już dla nich prostsze. – Choć czasu na powtórki było niewiele. Na lekcjach skupialiśmy się głównie na nauce języka, a w domu rozwiązywaliśmy arkusze z pozostałych przedmiotów – dodaje Nazar.

Na rozszerzeniu będą zdawać ukraiński jako język mniejszości. Iwan dodatkowo wybrał język angielski. Z kolei Denis zdecydował się na fizykę i matematykę: – Tak jak Iwan chcę dostać się na Politechnikę Wrocławską. Prawdopodobnie na kierunek związany z bezpieczeństwem albo programowaniem. Wraz z rodziną zamierzamy żyć i pracować w Polsce.  – A my chcemy być pilotami! – mówią Nazar i Bogdan. – W Winnicy chodziliśmy do wojskowego liceum, a tu marzy nam się Państwowa Wyższa Szkoła w Chełmie. Do Dęblina nas nie przyjmą, bo nie jesteśmy Polakami. Do Chełma mamy szanse. Myślę, że polska matura może pomóc. Jak się nie uda, to możemy albo poprawić, albo pokazać wyniki z ZNO, jak zdamy ją w lipcu.

Oryginalny artykuł znajdziesz tutaj: https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,28419701,uciekli-przed-wojna-by-po-chwili-zdac-najwazniejszy-egzamin.html


< < Powrót do listy wpisów