Z inicjatywy Barbary Sykulskiej, nauczycielki historii, w II Liceum Ogólnokształcącym im. Janusza Korczaka w Bolesławcu odbyło się kolejne już spotkanie z zesłańcami na Syberię. W szkole gościli Mieczysław Petters i Benjamin Abramowicz. Obaj opowiadali o tym, co wtedy przeżyli. – Miałem niecałe 7 lat, kiedy to się wydarzyło – mówił Petters. – Dostaliśmy dwie godziny na zebranie się. Wolno nam było zabrać tylko 300 kg na całą rodzinę.
Zesłańców wrzucano do wagonów towarowych. – Nie było okien, było ciemno – wspominał Petters. – Raz na dobę otwierano drzwi. Dawano nam tylko wodę. Przez trzy tygodnie żyliśmy w takich warunkach.
Pan Mieczysław opowiadał m.in. o głodzie, chorobach, pracy w nieludzkich warunkach. Dodał, że przeżył dzięki… tubylcom. W szpitalu, do którego trafił, gdy zapadł na szkorbut, zaopiekował się nim lekarz polskiego pochodzenia. A kiedy o mało nie został pobity na śmierć – tylko dlatego, że znał na pamięć wiersze Puszkina – uratowali go dwaj Czeczeni.
– W pewnym sensie miałem szczęście w nieszczęściu, zważywszy na to, co wydarzyło się na Wołyniu. Inna sprawa, że później nie miałem prawa powiedzieć, że zostałem wywieziony do Związku Radzieckiego, tylko że „zostałem ewakuowany ze względu na grożące mi niebezpieczeństwo” – mówił Petters w rozmowie z „ii”. – I żałuję też, że tam, na Syberii, nie było takich śmietników, jakie są obecnie w Polsce… Śmietników, w których wala się chleb.
– Nasi uczniowie słuchali tych opowieści z dużym zainteresowaniem – stwierdziła Barbara Sykulska. – Ja jestem za tym, żeby licealiści poznawali żywą historię. Żeby nie opierali się jedynie na wiedzy podręcznikowej – dodała. – Tu nie chodzi o nasze nieszczęścia – podkreślił sybirak. – Tylko o to, żeby ci młodzi ludzie nigdy czegoś takiego nie dożyli.
Biogramy sybiraków (m.in. pana Mieczysława i pana Benjamina) wkrótce zostaną wydane w książce, w powstanie której zaangażowani są uczniowie różnych bolesławieckich szkół.